Ciemność...
To ona towarzyszyła mi od zawsze. Gdy inni opuścili mnie, skazując na samotność i potępienie ona wciąż trwała u mego boku. Nigdy mnie nie zostawiła. Cicho czuwała przy mnie ukrywając przed światłem dnia. Odkąd pamiętam byłyśmy razem. Nierozłączne i niepokonane. Jedyne, czego nam brakowało to prawdziwej wolności... Pragnęłyśmy opuścić więzienie, w którym nas zamknięto. Ciasną klatkę uniemożliwiającą nawet najlżejszy oddech. Mijały dni i miesiące, a my wciąż byłyśmy same. Aż w końcu ktoś nas znalazł. Pamiętam jeszcze powiew świeżego powietrza, który nieoczekiwanie wypełnił jaskinię. To było jak spełnienie marzeń. Jak obiecany raj po zakończeniu swego życia. Wróciłam na powierzchnię. Do ziemi, do słońca i świata. Mojego świata. Tego, który niegdyś tak bardzo kochałam, a z którym nie pozwolono mi się nawet pożegnać, kiedy zakończyło się moje panowanie. Wtedy nadszedł czas wolności. Jednak wszystko ma swoją cenę. Z chwilą w której opuściłam swoje więzienie odebrano mi mój największy skarb. Mojego przyjaciela, a zarazem wielką miłość. Wyrwano ją brutalnie z mego serca, umysłu i duszy. Zabrano ją siłą, zniszczono i przepędzono. Moją najukochańszą, drogą towarzyszkę, która była dla mnie tak ważna...
Zniknęła ciemność.
Zniknęła ciemność.
Uchungu spoglądając na niebo widziała w nim jedynie ciemną pustkę. Jakby wszystkie jego naturalne kolory wyblakły i poszarzały. Została tylko nieukształtowana materia przepełniona smutkiem i rozpaczą. Teraz te wszystkie negatywne emocje wypływały na wierzch przyciemniając zwykle błękitny firmament. Wszystkie żale i nieszczęścia spadły na świat w postaci ciężkich, szklistych łez, które tysiącami kropli moczyły wysuszoną ziemię.
Tak przynajmniej wydawało się Uchungu. W podobny sposób postrzegała cały świat. Zupełnie, jakby był on żywą istotą zdolną do odczuwania emocji. Istotą, która może być czuła lub delikatna. I mimo, że momentami lwica miała właśnie takie wrażenie, to zawsze czuła, że w tej kwestii bardzo się myli. W końcu czy świat mógłby w ogóle mieć uczucia? Nie jest ani delikatny, ani tym bardziej czuły, o czym niejednokrotnie przekonała się na własnej skórze.
Oparła się o wysoką skałę. Krople deszczu spadały na jej brązowe futro. Podniosła łeb w górę pozwalając, aby brutalnie wpadły jej do oczu i zamazywały obraz. Nie broniła się przed nimi. Deszcz jej nie przeszkadzał, a problem mokrej i ubrudzonej sierści nigdy jej nie dotyczył. Teraz z dumnie uniesioną głową przyglądała się ciemnym obłokom.
- Niebo płacze - stwierdziła po chwili, zamykając oczy. Zastanawiała się, co mogło być powodem tego przejmującego szlochu płynącego z góry. Czyżby sama jej obecność mogła wywołać aż taki smutek? Lwica wcale nie zdziwiłaby się, gdyby ta myśl okazała się prawdą. Przyzwyczaiła się, że na jej widok wszyscy mieli oczy pełne łez. Gdziekolwiek poszła, siała za sobą terror i zniszczenie. Nic dziwnego, że wszyscy się jej boją. Kiedyś miała przy sobie kogoś, kto akceptował ją mimo tych wszystkich wad.
Lwica uśmiechnęła się na to wspomnienie. Ta osoba była dla niej bardzo ważna. I co z tego, że z biegiem czasu i ona się od niej odwróciła i skazała na kilkuletnią samotność?! Uchungu już dawno jej to wybaczyła. Po prostu nie potrafiła jej znienawidzić nawet za cierpienie, które przez nią doznała. Zbyt mocno ją kocha, aby teraz i ją potępiać.
Szkoda tylko, że już nie pamięta jej wyglądu. Z biegiem lat czas wymazał ze wspomnień jej twarz. Teraz Uchungu widziała tylko niewyraźną, rozmazaną sylwetkę. Nigdy nie mogła się do niej zbliżyć. Jakby była ona zbyt daleka, zbyt nieuchwytna...
Spojrzała w dół. Ze wzniesienia, na którym obecnie się znajdowała, była w stanie zobaczyć dosłownie wszystko, co działo się u podnóża. W taką pogodę nie spodziewała się nikogo ujrzeć, jednak ostrożności nigdy za wiele. Przywykła do co kilkuminutowego sprawdzania terenu. Zbyt wiele czasu spędziła jako poszukiwana uciekinierka, by teraz dać się złapać przez taką błahostkę jak nieuwaga. Instynkt jak zwykle jej nie omylił.
Zmrużyła oczy gdy zauważyła w krzakach jakiś ruch. Wycofała się za skały, naprężając mięśnie, aby być gotowym na ucieczkę.
Deszcz utrudniał jej widoczność, jednak lwica posiadała bardzo wyostrzone zmysły, więc nic nie było w stanie umknąć jej uwadze.
Po chwili z krzaków wynurzył się sporych rozmiarów lew. Jego mokra grzywa sięgała niemal do ziemi. Umięśnione ciało pokrywało beżowe futro. I nawet z tak dużej odległości lwica była w stanie zobaczyć niebezpieczny błysk w zielonych oczach.
- Ach, Askari znów się spotykamy - powiedziała spokojnie, a na jej ustach pojawił się nieprzyjemny uśmiech.
Tymczasem lew otrzepał się z wody i nie starając się ukryć swej obecności zawołał donośnym głosem:
- Uchungu! Wiem, że tam jesteś! Wyłaź natychmiast, jeśli nie chcesz pożegnać się z życiem!
- Askari! Przykro mi, ale dziś nie mogę się z tobą pobawić w berka. Idź, powiedz swoim kolegom, że wasza gra w łapanie mnie zaczyna już być nudna! - odkrzyknęła lwica ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Naśmiewanie się z żołnierzy, którzy od dawna ją ścigają zawsze wydawało jej się niezwykle zabawne. Jej ulubieńcem był właśnie Askari, czyli dowódca wyprawy. Uchungu wiedziała doskonale, że gdyby ją złapał najpewniej całe życie spędziłaby w więzieniu lub - w najgorszym wypadku - zostałaby skazana na śmierć. Mimo wszystko nie mogła powstrzymać się od kpin i wyzwisk.
Z gardła lwa wyrwał się potężny ryk, a po chwili drapieżnik rzucił się w stronę uciekinierki. Wspinaczka pod górę po śliskich skałach podczas deszczu zdecydowanie nie należała do najprostszych, dlatego Uchungu nie spieszyła się zbytnio z ucieczką. Prawdę mówiąc spodziewała się, że wojownik prędzej czy później ją odnajdzie. Prawdopodobnie reszta grupy nie chciała mu towarzyszyć w taką pogodę i sam wyruszył w pełną niebezpieczeństw podróż, aby ją dopaść i przywrócić sprawiedliwość. ,,Cóż za bohater! Zupełnie jak z jakiejś kiepskiej bajeczki dla lwiątek" - pomyślała z kpiną lwicą i na samą myśl uśmiechnęła się szeroko.
- Jak już uporasz się z tą górą to mnie zawołaj! - krzyknęła odchodząc. Odpowiedział jej pełen wściekłości ryk.
,,Co za kretyn" - pomyślała, wchodząc do swojej kryjówki. Znajdowała się zdecydowanie na uboczu i do tego tak blisko ziemi, że można było uznać ją za zwykłą norę. Uchungu jednak wcale to nie przeszkadzało, gdyż wbrew pozorom było w niej bardzo dużo miejsca, więc mogła spokojnie w niej odpoczywać. Wątpiła, by Askariemu udało się znaleźć jej tymczasowe miejsce zamieszkania. Prawdopodobnie w ogóle nie zauważy jamki.
Lwica przeciągnęła się. Ten dzień był dla niej wyjątkowo wyczerpujący. Szkoda tylko, że spotkanie z lwem trwało tak krótko, ale była zbyt zmęczona aby znów zacząć się z nim ganiać po całej Afryce. Może jak trochę odpocznie i nabierze sił powróci do zabawy z Askarim. Teraz jednak nie miała na nic ochoty. Do tego doskwierał jej okropny głód, ponieważ od dawna nie miała nic w ustach. Starała się zbytnio nie zbliżać do innych stad, aby przypadkiem ktoś nie rozpoznał w niej poszukiwanej morderczyni. Jeśli nagle zaczęłaby polować na nieznanym terenie wszyscy natychmiast by się o tym dowiedzieli. Wolała zachować ostrożność i trzymać się z dala od zwierzyny, jednak okazało się to trudniejsze niż przeczuwała.
Położyła się na drugi bok, wsłuchując się w miarowe kapanie na dworze. Wkrótce ruszy w dalszą drogę. Nie zostało jej dużo kilometrów. Powinna pokonać cały dystans w przeciągu kilku dni. W końcu musi się z kimś spotkać. Z kimś kogo od dawna już nie widziała, a jest dla niej bardzo ważny. Właśnie ta świadomość zawsze przywracała jej siły i wiarę we własne możliwości. Musi się spotkać z tą osobą, tą ważną osobą...
_______________
Uf... prolog mamy już za sobą. Bardzo krótki, ale prologi już takie są i nic na to nie poradzę. Pierwszy rozdział pewnie pojawi się za tydzień (już go napisałam, hehehe) Nie wiem jak wy, ale ja już zdążyłam pokochać Uchungu ;)
Przepiękny prolog. Cudownie opisałaś uczucia Uchungu, które jej towarzyszyły. Ta niezłomna determinacja jest godna podziwu. Cóż nie pozostaje mi nic innego niż czekanie na nowy rozdział. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńAniva
Zaczęło się pięknie. Uwielbiam takie historie. Już się nie moge doczekać rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńJa też pokochałam Uchungu :) czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUchungu jest wspaniała. :) Chciałabym ją poznać jeszcze bliżej. Pięknie się zaczyna.
OdpowiedzUsuńCzekam na pierwszy rozdział
pozdrawiam :)
lwie-opowiesci
Wow, wspaniały rozdział! Świetnie opisałaś emocje, które towarzyszyły Uchungu. Również jestem ciekawa jaka naprawdę jest jej historia oraz kim jest ta osoba, którą tak wspomina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Uchungu jest super^^
OdpowiedzUsuńFajna ta Uchungu! Post też niezły. Masz dobry styl pisania. Oby tego więcej ;)
OdpowiedzUsuńJuż cię kocham Uchu <3. Post niezwykły. Sory że dopiero teraz komentuje ale... Dobra nawet nie wim dlaczego wcześniej nie zostawiałam po sobie śladu. Post niewiarygodny. Żadko kiedy zdarzają się takie blogi, a co dopiero notki.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się :D Właśnie zadecydowałam nadrobić wszystkie rozdziały, zostaję tu na stałe! Ten styl pisania, ta spokojna kolorystyka, ten klimat... no po prostu kupiłaś mnie tą historią!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ~ nowa wierna czytelniczka: EvilRay