sobota, 4 kwietnia 2020

13. Poradnik: jak schwytać mordercę

- To jest zły pomysł.
Siri powtórzyła to zdanie chyba po raz dziesiąty w ciągu ostatnich trzech minut i jeśli miałaby być szczera, to była pod niemałym wrażeniem swojego towarzysza, któremu jeszcze nie puściły nerwy i który w spokoju znosił jej marudzenie. Ndoto albo był głuchy jak pień, albo miał większą cierpliwość niż ktokolwiek, kogo było dane Siri poznać. Istna oaza spokoju. Normalnie kwiat lotosu leniwie podrygujący ponad taflą jeziorka. Siri była pod wrażeniem.
       To, co zamierzali zrobić wydało się lwicy absurdem, totalnym nieporozumieniem, a cała, chyba tylko pozornie przemyślana, akcja - planem, który nie może się skończyć inaczej niż spektakularną klęską. A może chciała to wszystko sobie wmówić, bo jednak na samą myśl o czekających ją przeżyciach po jej grzbiecie przechodził znajomy dreszczyk ekscytacji i niezdrowego podniecenia.         Nie przeszkadzało jej to jednak w kwestionowaniu wszystkich decyzji podjętych przez przyjaciela. Od tak, na złość.
       Jako, że trzymała się bardziej z boku nie widziała jego twarzy. Zamiast tego bezmyślnie skupiała wzrok na jego rytmicznie poruszających się łopatkach, które wykonywały jednostajnie ruch góra-dół z każdym krokiem rudego lwa. Brązowooki wydawał się spokojny. Albo okrył się tą spokojną, wyluzowaną otoczką, by tylko stwarzać pozory takiego. Siri nie potrafiła go rozgryźć. Czy ktoś, kto właśnie stracił rodzica zachowuje się w podobny sposób? Czy zdołałby tak szybko otrząsnąć się z tragedii i sprawiać pozory normalności? Siri została sierotą będąc małym lwiątkiem. Nie rozumiała jeszcze do końca całej powagi sytuacji, ani nie zniosła tego w jakiś bardzo zły sposób. Nie zdążyła nawiązać tak silnej więzi z członkami rodziny, a gdy już była dostatecznie dojrzała by pojąć co się z nimi stało, było już za późno by wylewać łzy za czymś co miało miejsce dawno i co było dla niej już tylko mglistym wspomnieniem. To dało jej do myślenia, że jednak ona i Ndoto znajdują się w całkiem innej sytuacji. Że tylko częściowo może zrozumieć rozterki młodego lwa i jedyne, co mu może poradzić to tylko tyle, że ,,da się z tym żyć". Nawet w jej głowie nie brzmiało to jak tekst na pocieszenie. Teraz zaczęła myśleć czy Ndoto tylko tłumi w sobie negatywne uczucia zastępując je pozorną maską wyluzowania, czy naprawdę jest skupiony na swoim planie, bo jest to dobra odskocznia od problemów. Siri nie wiedziała.
       Za to lew musiał jakoś wyczuć na sobie jej palący wzrok, bo odwrócił się przez ramię śląc jej pytające spojrzenie. Przyszła zwiadowczyni posłała mu uśmiech. Taki, gdzie widać wszystkie zęby.
- Dokąd dokładnie zmierzamy? - po raz pierwszy od jakiegoś czasu zmieniła pytanie. Słowo ,,zmierzamy", którym zastąpiła ,,idziemy" brzmiało w jej głowie jakoś bardziej arystokratycznie.
- Na Cmentarzysko - odpowiedź była krótka, ale nie oschła. Ndoto najwyraźniej niczym się w tej chwili nie przejmował. Za to Siri zatkało.
- O nie! Nie ma mowy! Nie mów mi, że przechodzisz teraz jakiś dziwny okres dojrzewania, pasję mrokiem i poszukujesz odpowiedzi na pytania egzystencjalne! Nie ma takiej opcji żebym- i tu urwała uciszona przez łapę towarzysza.
- Spokojnie gaduło - uśmiechnął się pod nosem. Siri ten uśmiech wydał się nagle drapieżny. - Idziemy tam tylko po to, żeby na spokojnie obmyślić plan. To pustkowie, więc nie będziemy musieli się martwić, że ktoś na nas wpadnie i zacznie zadawać niepotrzebne pytania. Nie zrobię nic głupiego. Obiecuję! - na znak uczciwości swoich słów położył rękę na sercu.
Siri popatrzyła na niego sceptycznie. Ciekawość wygrała z rozsądkiem.


       Uchungu na zmianę otwierała i zamykała powieki. Raz jedną, raz drugą. Potem obie na raz. Za każdym razem, gdy przyśpieszała tempo obrazy lekko się zamazywały i nakładały na siebie. Tuż przed jej twarzą znajdowała się kremowa, bawola czaszka wielkości około pół metra. Zwierzę było od dawna martwe, sądząc po tym jak kość nie zawierała na swojej powierzchni śladów mięsa. Idealnie obdarta ze skóry, brudna tylko w miejscach, gdzie stykała się z ziemią, przedstawiała raczej niepokojący widok, dla każdego kto by się na nią natknął. Uchungu zastanawiała się, jakby ta sama czaszka wyglądała z podoczepianymi kolorowymi piórami, gdyby wsadziła ją sobie na głowę. Wzięła i przyłożyła ją do skroni na próbę, ale bez tęczowego pióropuszu jej wizja nie została w pełni zrealizowana i zaspokojona. Zrobiło jej się przykro. Odrzuciła z gniewem czaszkę o ziemię, ale w tym samym momencie podskoczyła w miejscu jak porażona, zdając sobie sprawę z własnego czynu. Szczątki wydały z siebie głuchy dźwięk. Nieskalana, blada powierzchnia została oszpecona paskudną rysą, która pojawiła się tuż pod prawym oczodołem na skutek siły z jaką lwica rzuciła przedmiotem. Uchungu szybko podniosła znalezisko oceniając straty. Z żalem pomyślała, że pęknięcie mogłoby (o ile już musiało) pojawić się w mniej widocznym miejscu, ale natychmiast się rozchmurzyła zdając sobie sprawę, że ten wyjątkowy mankament nadaje tylko czaszce bardziej upiornego wyglądu. Postanowiła ją zatrzymać.

       Dolinę Światła miała już dawno za sobą. Przeforsowała ją w całkiem przyzwoitym tempie i była z siebie nawet całkiem dumna. Jedyne co jej pozostało to przejście przez to pustkowie. Gdy lwica doszła do aktualnego miejsca pobytu przeżyła niemały szok. Granica między Doliną Światła a otaczającym ją cmentarzem (bo jak miałaby to inaczej nazwać?) była tak wyraźnie zarysowana, że Uchungu nie chciało się wierzyć, że powstała naturalnie. Spodziewała się raczej ujrzeć stopniowo przerzedzające się pasmo traw, łyse placki mało żyznej, nagiej ziemi i zanik zbiorników wodnych, które odpowiadałyby za taki stan rzeczy. Z tym, że pas bujnej, zdrowej trawy gwałtownie i niespodziewanie się urwał i gdy Uchungu oderwała skonsternowany, ogłupiały wzrok z suchej, szarawej ziemi, która znikąd pojawiła się pod jej łapami, i spojrzała przed siebie, dostrzegła pustą przestrzeń rozciągającą się na odległość kilku kilometrów. Niewielu, jak miała nadzieję. Dla kogoś, kto całe życie kochał przyrodę, widok cierpiącej, wyjałowionej ziemi, a właściwie kupki piachu i prochów, sprawiał niemal fizyczny ból. Uchungu całą drogę milczała wbijając wzrok między swoje łapy i uważając, aby nie zniszczyć zaczątków żywych roślin, które miałyby jeszcze szansę na wykiełkowanie. Były to raczej złudne nadzieje.
       Monotonny krajobraz urozmaicił się dopiero po dłuższym czasie, odkrywając przed lwicą widok zwierzęcych szkieletów. Pomyślała, że to pewnie szczątki osobników, które zgubiły drogę na tym pustkowiu i zginęły z głodu.

       Teraz przyciskała do piersi bawolą czaszkę rozkoszując się jej twardą, gładką teksturą i ciężarem. W oddali zamajaczył jej obraz gór, co mogło tylko oznaczać, że zbliża się do końca swojej podróży. Uśmiechnęła się lekko do siebie.



 - Uchungu przeszła Dolinę Światła. To oznacza, że kolejnym jej przystankiem będą Słoneczne Pola - oświadczył Ndoto szkicując pazurem prowizoryczną mapę. Siri raczej nie podzielała jego pewności.
- Równie dobrze mogłaby pójść tędy albo tędy - wskazała niedbale i chociaż nie określiła, co dokładnie to ,,tędy" według niej znaczyło, to jednak przedstawiła przyjacielowi inne, nieuwzględnione przez niego opcje. Ndoto jednak upierał się przy swoim.
- To by było zbyt oczywiste. Wszyscy spodziewają się, że przyjdzie najprostszą możliwą drogą, albo w ostatniej chwili zmieni front i zbliży się do nas od wschodu czy zachodu. Podobno królowa kazała w tym miejscu wzmocnić straż przygraniczną. Ale Uchungu nie jest głupia. Założę się, że przyjdzie do nas od północy, czyli strony, z której nikt się jej nie spodziewa - nastolatek przedstawił swój tok myślenia. Siri zbliżyła się, by mieć lepszy wgląd w mapę i w zamyśleniu przechyliła głowę trawiąc dopiero co przyjętą informację.
- To genialne - stwierdziła po chwili wlepiając wielkie fioletowe oczy w przyjaciela. Ndoto wyprężył się dumnie. Odebrał to jako przyzwolenie na kontynuację w przedstawianiu swojego planu.

       Uchungu ostrożnie stawiała kroki. Łapa za łapą, w równym tempie, trochę jakby maszerowała w wojsku. Na jej głowie niebezpiecznie przechylając się na boki balansowała biała czaszka. Uchungu żałowała, że nigdzie w pobliżu nie ma wody. Była bardzo ciekawa, jak wygląda mając rogi.

- Powinniśmy komuś powiedzieć! - oświadczyła rezolutnie Siri. Była pełna energii i podekscytowania.
- Nie
- Dlaczego?!
- Nie wezmą nas na serio. Szczególnie ciebie. Wyglądasz jak lwiątko - różowa poczuła się do głębi urażona. Jej wzrost i wątła sylwetka były jej największym kompleksem. Odwróciła się do towarzysza tyłem udając poruszoną. Ndoto za bardzo się nie przejął jej zachowaniem. Znał już tendencje Siri do nadinterpretacji i wyolbrzymiania wszystkiego. Poza tym lwica często przesadzała w swoich reakcjach dla żartów. Ta sytuacja nie była wyjątkiem.
       Ndoto zaczepnie szturchnął przyjaciółkę
- Posłuchaj dalej!

       Im dłużej szła tym więcej pewności siebie nabierała. Pierwsze kroki, początkowo niezdarne, nabrały płynności. Głowa, wyciągnięta i sztywno osadzona nie zmieniała pozycji, dzięki czemu kościste trofeum na głowie morderczyni już nie chwiało się z każdym jej ruchem. Na ustach wciąż widniały szczątki uśmiechu. ,,Jeszcze chwila" myślała. ,,Jeszcze chwila i znów będziemy razem". Ta myśl dodawała jej optymizmu, pozwalała jej zapomnieć, że jest całkiem sama na pustkowiu, w otoczeniu śmierci i zniszczenia.

Powinniśmy przygotować zasadzkę.
Jaką zasadzkę?
Słyszałaś kiedyś o pułapkach, które zostawia się na hieny?

      Uchungu przyśpieszyła kroku. Gdy tylko poczuła się pewniej postanowiła jak najszybciej opuścić to paskudne miejsce. Żałowała, że wcześniej nie zjadła porządnego posiłku. Wiedziała, że niemożliwym będzie upolowanie czegokolwiek na tym pustkowiu.

Jeśli skonstruujemy ją poprawnie, Uchungu nie będzie mogła się wydostać.
Myślisz, że da się zwabić? Sam mówiłeś, że jest inteligentna...

       Lwica tęskniła za przyrodą. Tęskniła za zielenią, za wiatrem, za błękitem nieba. Jednocześnie widziała w otaczającej ją szarości coś znajomego. Pierwiastek jej dawnego życia, część odebraną jej...a może sama się jej pozbawiła? Tęskniła za ciemnością. Tą samą ciemnością, która towarzyszyła jej w więzieniu, tą samą ciemnością, która zawładnęła jej ciałem, uwrażliwiła ją na światło i nauczyła widzieć kształty nawet w prawie kompletnym mroku.

Nie wiem czy nam się uda. Dlaczego właściwie tak bardzo chcesz to zrobić?

       Niebieskooka czuła się rozdarta pomiędzy dwiema sprzecznościami. Z jednej strony każda jej cząstka dopominała się powrotu do natury, druga część żądała zwrócenia się ku dawnemu trybowi życia. Jej tętno przyśpieszyło, na skroni pojawiły się pierwsze kropelki potu. A może to przegrzanie z powodu noszenia na głowie ciężkiej korony?

Dla zemsty.


___________________________________
kwarantanna kwarantanną, a ja wkuwam biolkę.