niedziela, 24 stycznia 2016

1. Zła wiadomość

  Wielka kula krwistoczerwonego słońca znikała za horyzontem. Niebo mieniło się w ciepłych
barwach szkarłatu i złota. Ostatnie promienie słoneczne ogrzewały siedzącą na szczycie wielkiej skały lwicę. Jej bursztynowe oczy spoglądały na ziemię z dumą i mądrością. Były poważne i mądre. Kocica na świat spoglądała z góry, odrobinę pogardliwie, jakby uważając go za swoją własność. Mogła wydawać się młoda i niedoświadczona, jednak już od wielu lat sprawowała władzę nad Lwią Ziemią. Pilnowała porządku i czuwała nad bezpieczeństwem jej mieszkańców. Była niezwykle rygorystyczna i wymagająca. W jej domu panowała ostra dyscyplina, którą poddawała nie tylko swego jedynaka Mufasę, ale i wybranka swojego serca - Ahadiego.
Nie kopiować!
     Po Lwiej Ziemi krąży plotka, że poznali się podczas przyjęcia zorganizowanego z okazji osiągnięcia pełnoletności lwicy. Z tą ważną uroczystością wiązał się też pewien rytuał. Każdy lew, który osiągnął pełnoletność, musiał upolować zwierzynę, przeznaczoną następnie na ucztę dla gości. Jednak kiedy przyszła królowa właśnie goniła za zdobyczą, niespodziewanie wpadła na innego lwa. To właśnie był Ahadi. Na oczach całego dworu i poddanych został wtedy publicznie oczerniony i obrzucony wyzwiskami przez młodą księżniczkę, która następnie urażona wróciła do domu nie zwracając uwagi na zdezorientowanych gości. Tak czy siak zmuszeni byli powrócić do swoich obowiązków z pustymi brzuchami. Jednak właśnie w ten niecodzienny sposób zrodziła się między dziedziczką tronu, a Ahadim wielka miłość.

     - Uru - z rozmyśleń wyrwał lwicę jego głos.
     - Tak? - spytała odwracając się w jego stronę. Kąciki jej warg lekko zadrżały, a po chwili ułożyły się w szeroki, ciepły uśmiech. O królowej Lwiej Ziemi mówiono wiele różnych rzeczy. Że jest surowa, ostra czy wręcz złośliwa lub niemiła. Uważano ją za dziwaczkę, która całe dnie spędza na patrolowaniu krainy w poszukiwaniu zagrożenia. Wiele z tych rzeczy było kłamstwem, o czym nawet wiedzieli ci, którzy rozpowszechniali podobne plotki, chyba tylko z braku rozrywki i potrzeby dokuczenia królowej. Poszukiwanie takich żartownisiów byłoby zajęciem zbędnym, gdyż i tak zawsze znalazł się ktoś, kto nie był zadowolony z rządów Uru. Tak czy siak, w królestwie mówiono o niej wiele niemiłych rzeczy, jednak do jej uśmiechu nic nie można było zarzucić. Tak pięknie uśmiechać się nie potrafił nikt mieszkający na Lwiej Ziemi i istniała mała szansa, by ktoś i poza jej granicami to potrafił.
     Rzadko można było usłyszeć śmiech królowej. Na ogół nie okazywała silnych emocji, więc trudno było cokolwiek wyczytać z jej twarzy. Już dawno temu nauczyła się przybierać fałszywą maskę. Jedynie jej oczy pozostawały wyraziste i głębokie. To z nich można było poznać uczucia władczyni. Czasem zdawały się być szare i zamglone, jakby nieobecne, przepełnione smutkiem. Innym razem gościły w nich wesołe iskierki, jak u psotnego lwiątka. Oczy Uru przepełnione były jej emocjami, których nie potrafiła okazywać w gestach, a które pojawiały się na jej bursztynowych źrenicach.

      - Zuzu nadlatuje - powiedział cicho Ahadi, z napięciem obserwując lot ptaka. Lwica zmarszczyła brwi i wlepiła wzrok w ciemną plamę na niebie.
     Ptak zatoczył ostatnie koło nad głowami władców i stanął na skale. Fioletowe pióra dzioborożca mieniły się w świetle zachodzącego słońca. Zuzu schyliła głowę w głębokim ukłonie.
     - Witam pani - powiedziała z głębokim szacunkiem w głosie.
     - Jakieś nowe wieści odnośnie Uchungu? - przeszła od razu do rzeczy władczyni.
     - Niestety nic. Ostatnio widziana była trzy dni temu w okolicach Doliny Światła - lwica niezauważalnie zacisnęła zęby. W jej oczach pojawił się nieopisany gniew. Schyliła nisko głowę, aby nikt nie mógł zobaczyć jak bardzo ta wiadomość ją wstrząsnęła.
     - Dolina Światła? To niedaleko stąd... - stwierdził Ahadi marszcząc brwi. Przez chwilę beznamiętnie wpatrywał się w horyzont, trawiąc słowa królewskiego majordomusa. Po kilku sekundach spojrzał na brązowooką. Głowę miała spuszczoną nisko, ale był w stanie zobaczyć mocno zaciśniętą szczękę i furię w jej zazwyczaj spokojnym spojrzeniu. Jej ciało całe dygotało.
     Podszedł do niej powoli z zamiarem uspokojenia królowej.
     - Uru... - zaczął łagodnie, jednak lwica gwałtownie się wyprostowała i krzyknęła na cały głos:
     - Wzmocnić straż przy granicach! Zebrać najlepszych wojowników! Zabrać się za szkolenie przyszłych żołnierzy! Lwice i lwiątka nie mają opuszczać jaskiń po zachodzie słońca! - jej donośny głos poniósł się echem po Lwiej Ziemi. Władczyni powoli uspokajała oddech. Ogień w jej oczach zgasł.
     - Tak pani! - zawołała Zuzu i poderwała się do lotu.
     Ahadi przez chwilę jej się przyglądał, dopóki nie stała się niewielką plamką na niebie i całkowicie nie zniknęła mu z oczu. Gdy odwrócił się zobaczył lwicę idącą w stronę sawanny. Przewrócił oczami. Zawsze uważał swoją małżonkę za wyjątkowo upartą, jednak tym razem przeszła samą siebie. Poderwał się i po paru metrach ją dogonił. Szła dumnie wyprostowana, z oczami wlepionymi w najbliższe drzewa. Gdy się zbliżył nawet na niego nie spojrzała.
      Przez chwilę szli razem w milczeniu.
     - Gdzie idziemy? - zagadnął beztrosko Ahadi, gdy stwierdził, że cisza panująca między nimi stała się niezręczna.
     - Przed siebie - powiedziała cicho Uru, nie spuszczając wzroku z linii krzewów. Zielonooki zachichotał po otrzymaniu takiej odpowiedzi.
     - A co teraz robisz? - spytał niewinnie.
     - Patroluję. Zapewniam mojemu stadu ochronę - powiedziała automatycznie
     - Przed czym? - zadawał pytania lew niczym małe dziecko. Lwica nie odwracając głowy skierowała w jego stronę bursztynowe tęczówki.
     - Przed zagrożeniem - odparła już mniej pewnym głosem.
     - Jakim?
     - Na miłość boską, Ahadi! - nie wytrzymała i gwałtownie odwróciła się w stronę króla. - To nie czas na żarty! Uchungu jest niedaleko. Może się pojawić w każdej chwili. Przecież ją znasz! Nic nie może jej powstrzymać. Myślałam, że we więzieniu zmądrzeje, jednak nawet to nie pomogło. To szalona wariatka i zabije każdego, kto stanie jej na drodze. Dobrze o tym wiesz! Moi poddani są w niebezpieczeństwie, a ja jako organ władzy muszę się jak najszybciej zająć tą sprawą i powstrzymać ją przed kolejnymi mordami. Muszę bronić mojego narodu! - krzyknęła wzburzona.
     Ahadi jedynie westchnął. Jego małżonka miała rację w sprawie Uchungu. Jej pojawienie się w tak niewielkiej odległości od królestwa istotnie napełniało go niepokojem.
     - Myślisz, że przyjdzie na Lwią Ziemię? - spytał niepewnie.
     - Czy myślę?! Jestem tego absolutnie pewna! - warknęła Uru.
     - Proszę tylko, nie trać głowy. Ta twoja władza to już jest jakieś szaleństwo! Masz jakąś manię na punkcie bezpieczeństwa! Powinnaś więcej odpoczywać. Zwłaszcza teraz, gdy spodziewamy się kolejnych dzieci - ku zdumieniu zielonookiego lwica spuściła potulnie łeb.
     - Dobrze - powiedziała cicho - ale tylko do czasu narodzin. Potem zaczynam ciężką pracę.
Lew pokiwał głową ze zrozumieniem.
     Spojrzał na brązową z miłością. Ta była już wyraźnie spokojniejsza. Oddech miała wyrównany, a mięśnie wyraźnie mniej spięte.
     Uśmiechnął się pod nosem i niespodziewanie złapał lwicę i pociągnął na ziemię ze śmiechem.
     - Ach, co ty robisz?! - zawołała zaskoczona jego nagłym zachowaniem. Chciała od razu się podnieść, ale lew powstrzymał ją i silnie przytrzymał, aby przypadkiem nie spróbowała mu uciec.
Przez chwilę starała się wyszarpać, jednak i ta próba skończyła się porażką. Uspokoiła się i odetchnęła, czując na sobie przyjemne ciepło promieni słońca. Zamknęła oczy i wtuliła się w czarną grzywę męża. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
     - Wszystko będzie dobrze, nie martw się - mówił pocieszająco lew. Jego słowa działały na Uru kojąco i pozwalały jej się odprężyć.
     - Pomyśl jacy będziemy szczęśliwi, gdy nasza rodzina się powiększy - kontynuował zielonooki. Do podświadomości władczyni z trudem dochodziły te słowa. Zdawało jej się, że Ahadi mówi do niej z oddali, a ona jest zbyt daleko by zrozumieć jego słowa. Widzi jeszcze przed sobą jego duże, lśniące oczy i czarną grzywę, która łaskocze ją w policzek.
     ,,Jesteś wspaniały" - pomyślała jeszcze zanim nie zasnęła.


_________________________________________

Uff, chyba pierwszy raz wrzuciłam coś na czas. Jestem z siebie taka dumna ;). Jak już mówiłam, rozdział napisałam wcześniej, więc nie musieliście długo czekać. Jestem też w trakcie pisania kolejnego ;) 
A co do samego rozdziału... Jestem całkiem zadowolona. 
Zauważyłam też, że w wielu opowiadaniach KL Ahadi przedstawiany jest jako groźny ojciec i władca, zaś Uru to spokojna i broniąca swych dzieci mamusia. Cóż, postanowiłam odrobinkę odwrócić role i zobaczyć co z tego wyniknie. Ogólnie cała ta historia to wyłącznie mój wymysł i większość treści będzie różnić się od oryginału.
Umm... ale się dzisiaj rozpisałam XD Chyba muszę się wreszcie komuś wygadać, po jestem na feriach i trochę mi się nudzi :P Właśnie, ma ktoś z Was już ferie? W tym roku trafiły mi się jakoś szybko... 
No i ten.., Kocham Was i w ogóle.... =^-^=

Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. Bardzo spodobał mi się twój post. Ciekawie opisujesz różne szczegóły, między innymi tradycję panującą w rodzinie Uru. Dość oryginalnie odwróciłaś role Ahadi'ego i Uru. Ja również spostrzegałam zawsze ją jako kochającą i rozsądną, a jego jaka surowego i strasznego. U mnie również są ferie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://story-of-narakan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział, ale najbardziej ciekawi mnie Uchungu. :) Super. Czekam na dalszy ciąg. :)
    pozdrawiam
    lwie-opowiesci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dopiero oczekuję na ferie. Mi w tym roku wypadają chyba najpóźniej. :)

      Usuń
  3. Kolejny cudowny rozdział. Twoje opisy zachowań poszczególnych postaci są na imponującym poziomie. Dzięki bogatemu słownictwu, czytanie wpisów to sama przyjemność. Zawsze uważałam Twój styl pisania za bardzo... intrygujący :)
    U mnie ferie dopiero za tydzień.
    Oby tak dalej
    Sasaki -> To ja "Aniva"
    Jeśli masz ochotę to zapraszam na nowiutki(w sumie już nie taki nowy ^^") rozdział o tutaj -> white-curse-lwica-amber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że wróciłaś :)
    Ja tam Ahadi'ego szczerze nie znoszę, ale całkiem zręcznie przedstwiłaś to jego "nowe wcielenie"

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy jeszcze nie czytałam wersji o złej Uru. Bardzo się z tego powodu cieszę, że Ahadi jest dobry czekam na kolejne posty :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy będzie kiedyś zakładka bohaterowie?

      Usuń
    2. Nad zakładką wciąż pracuję. Idzie to dość opornie, ale powinna się jeszcze pojawić. Co do Uru to nie ma być jakimś od razu potworem, tylko może się stać trochę bardziej...szorstka ;)

      Usuń
  6. Super rozdział. Łał nie słyszałam jeszcze wersji o Uru ...poważnej i surowej. No cóż pozostało czekać na kolejny rozdział :D
    Pozdrowionka
    Nalusia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej wspaniały rozdział.No no Uru w roli zimnej i surowej mamy zapowiada się ciekawie.Na początku zdziwiłam się że dzieje się to za czasów Ahadiego ale to naprawdę fajny pomysł.Piszesz świetnie z każdą notką chce coraz więcej i więcej.....a o to chodzi co nie? Mi dopiero teraz się zaczynają ferie:DNo w takim razie czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział ! Oj długo tu nie zaglądałam, ale widzę, że blog na nowo odżywa.Charakter Uru jest bardzo oryginalny, bo to zwykle Ahadi jest tym złym.
    I już nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się Machafuko i mój ulubieniec Taka <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział bardzo ciekawy. Lubię historie, w których role są odwrócone. Ogólnie wszystko zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam pytanko Kohu. Jaki masz ustawiony szablon bloga? A i przy okazji zapraszam na nowe rozdziały : http://historialwicymengine.blogspot.com/
    http://zycielwicydamu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy Uru przypadkiem nie przesadza??? Rozumiem że chce zapewnić bezpieczeństwo ale od razu wzmocnić straże itp. Przecież Uchi morduje tylko kilka krain dalej ^^

    OdpowiedzUsuń